Moja recenzja:
Stephen King. Autor, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Mistrz horroru, a dla wielu mistrz prozy w ogóle. Czy dla mnie? Nie. Wiem natomiast, że To jest jedną z tych (jakże nielicznych) książek, które wywarły na mnie ogromne wrażenie. Ogromne. A może nawet jeszcze większe...
Bill, Stan, Mike, Richie, Beverly, Eddie i Ben. A po drugiej stronie nieznane To. I Derry. Miasto, które w powieści staje się symbolem miejsca mrocznego, kryjącego śmiertelne tajemnice. Miasto, w którym zalęgło się bliżej niedookreślone Zło przybierające najróżniejsze postaci. Bywa wielkim ptakiem, głosem z rur, wilkołakiem, trędowatym, zmarłym bratem, mumią. Najczęściej jednak pojawia się pod postacią klauna Pennywise'a przechadzającego się z garścią balonów. Paradoksalnie... to właśnie wtedy jest najbardziej przerażające.
Derry. Napawa lękiem każdego mieszkańca. Okrutne morderstwa, brutalne zbrodnie, gwałty, nierozwiązane sprawy sprzed lat. Podobnie jak inne kingowskie miasteczka (np. Salem, Castle Rock), także i Derry zamieszkują dziwacy, samotnicy, purytanie, a także niekiedy bestie w ludzkiej skórze. Jednak Derry w porównaniu do innych, to miejsce przerażająco okrutne. Takie, w którym Zło się kondensuje, a jego brutalność zaczyna przekraczać wszelkie granice. Trupy pozbawione kończyn czy głów znajdujemy na każdym kroku, a samo miasto staje się swoistym magazynem lęków, strachów i złych wspomnień. W takim świecie nie ma miejsca na tradycyjne pojęcie dobra, miłości, ani tym bardziej Boga. Człowiek w walce ze Złem zostaje sam i w jego obliczu staje się na powrót dzieckiem.
"Chcesz balonika, George?"
TO poznajemy pod różnymi postaciami. To, co zobaczymy zależy do tego, co budzi w nas strach. King w doskonały sposób ukazuje wszystkie strachy dzieciństwa, które po latach prześladują dorosłych. Symbolizowane przez demonicznego klauna Zło jest materializacją krzywd, jakie wyrządzają sobie nawzajem ludzie oraz lęków, które drzemią w każdym człowieku, dlatego dla każdego jest czym innym: dla Eddiego trędowatym, dla Richiego wilkołakiem, dla Bena mumią, a dla Stana ptakiem wielkości autobusu. Jednak każde z nich dostrzega uniwersalne Zło, które tylko wspólnie są w stanie pokonać.
Razem z bohaterami przemierzamy najmroczniejsze zakamarki miasta, chodzimy kanałami i ściekami, odwiedzamy ruiny i opuszczone budynki, po to, aby odnaleźć zło i zaprowadzić porządek w mieście. Okazuje się jednak, że fizyczna walka ze złem nie przynosi żadnych rezultatów. Wręcz przeciwnie – To staje się coraz bardziej brutalne, przebiegłe i... zabija przyjaciół po kolei. Wtedy zaczynają rozumieć, że zło jest czymś, co przekracza granice poznania, granice ludzkiego umysłu. Nie da się go zniszczyć, ograniczając wyłącznie do spraw ludzkich i przyziemnych. Tylko wyjście poza świadomość pozwoli zrobić krok w kierunku pokonania zła objawiającego się w najczystszej, a tym samym najbrutalniejszej, z możliwych form.
To, to książka dla tych, którzy lubią się bać. Zło, zamknięte pomiędzy okładkami, wymyka się nocą do czytelnika i napawa lękiem nie tylko mieszkańców Derry, bohaterów książki, ale i nas. Przez ponad 1100 stron czujemy, jak czai się tuż za rogiem łóżka, jak spogląda na nas ze studzienek kanalizacyjnych i gmachów bibliotek, jak przeszywa nas strachem na wylot i sprawia, że nie możemy zasnąć, bojąc się, że pojawi się pod zamkniętymi powiekami i powie:
Książka pomimo tego, jak wielkie wrażenie wywiera na czytelniku, posiada też mankamenty. Jednym z nich jest zakończenie. Dla wielu - idealne. Dla mnie - niekoniecznie. Cała dramaturgia i misternie budowane napięcie pryskają w jednej chwili, a cały strach ustępuje miejsca śmiechowi połączonemu z rozczarowaniem A szkoda...
Trudno nie zgodzić się z Feliksem Kresem, że potwór jest straszny tylko do momentu, kiedy się pokaże. Tutaj zasada sprawdza się w 100%. To straszy tylko wtedy, kiedy przybiera formy najgorszych lęków dzieci. Ostatecznie zaś, kiedy pokazuje swoje "prawdziwe oblicze", okazuje się, że nie jest takie straszne...
Mankamentem jest też objętość. O ile w większości książka jest genialna, o tyle ma się też wrażenie, że w sporej części jest "przegadana" i niepotrzebnie "rozwleczona".
Nie zmienia to jednak faktu, że mankamentów jest zdecydowanie mniej niż zalet. Genialna kreacja bohaterów (już za nimi tęsknię:)), symultanizm czasowy, ciekawa fabuła i Zło, które straszy naprawdę, sprawiają, że książka wywiera na czytelniku ogromne wrażenie. I mimo iż nie można powiedzieć, że "czyta się ją jednym tchem" ;), to sprawia, że jeszcze długo po lekturze, nie pozwala zasnąć.
Ocena: 8+/10
Ja oglądałam miniserial na podstawie i mnie okropnie zniechęcił. Choć pewnie wersja papierowa jest o niebo lepsza. Film był po prostu śmieszny ;)
OdpowiedzUsuńSerialu nie oglądałam w ogóle, film dawno temu. Czekałam, aż uporam się z książką, aby do niego powrócić. Nie pamiętam czy był śmieszny czy przerażający, wiem natomiast, że postać klauna z balonikami na stałe utkwiła mi w pamięci. Poszukam filmu i wtedy będę mogła powiedzieć więcej.
UsuńA wersja papierowa jest naprawdę genialna, czy lepsza od filmu? Nie wiem, ale w przypadku Kinga, to różnie z tym bywa:)
Już od lat próbuje przeczytać jakąkolwiek książkę Kinga. Zbieram się i zbieram, a w dłonie wpada zawsze co innego. Mam nadzieję, że tym razem mi się uda.
OdpowiedzUsuńNa "To" mam chętkę już od dawna, gdyż widziałam film (ale na szczęście niewiele z niego pamiętam :P) i bałam się okropnie. ;)
Pozdrawiam ciepło!
http://biblioteka-ell.blogspot.com/
Z filmem mam tak samo - dawno oglądałam i niewiele pamiętam:) A, jeśli lubisz się bać i masz duuużo czasu, to po książkę na pewno warto sięgnąć. A jak nie lubisz się bać i nie masz zbyt wiele czasu, to... też warto sięgnąć:) Polecam zdecydowanie.
UsuńDziękuję za odwiedziny i link. Na pewno zajrzę.
Dla mnie to najlepsza książka Kinga - nie odczuwałam znużenia, ani nie miałam uczucia, że książka jest przegadana. Fascynowała mnie kreacja bohaterów, Zła, Derry. Zakończenie faktycznie mogłoby być inne, chociaż też aż takie złe nie było...:)
OdpowiedzUsuńOglądałam film i był nawet, nawet, podobał mi się, chociaż nie dorównuje książce. Planują nakręcić nowy, dwuczęściowy - ciekawe, co z tego wyjdzie...
Nie chodziło mi o to, że cała książka jest przegadana, oczywiście, że nie jest. Inaczej bym się nią nie zachwyciła:) Ale niektóre fragmenty mnie nużyły i dłużyły się na tyle, że odkładałam ją na półkę. Nie wiem, czy jest to najlepsze dzieło Kinga ever, bo nie czytałam ich tak dużo, ale z tych, które czytałam to zdecydowanie jest:)
UsuńNie wiedziałam, że powstaje nowa ekranizacja. Już się cieszę:)
Mam nadzieję, że skoro ten film jest dwuczęściowy, to jednak każda część potrwa dłużej niż 1,5h :)
UsuńA jakie książki Kinga czytałaś? To jeden z moich ulubionych pisarzy - dobre rozróżnienie wprowadziłaś na początku, chciałam zauważyć, bo o ile to dla mnie mistrz w swoim gatunku, to na pewno nie mistrz prozy ogólnie. :)
Czytałam wszystkie te najbardziej znane - "Zieloną milę", "Carrie" i "Dallas..." . A oprócz powieści: "Skazani na Shawshank" i "Danse Macabre" (niecałą). Kiedyś zaczęłam czytać "Bastion", ale to było na studiach i musiałam ją zdać, bo koniecznie musiałam wypożyczyć inną książkę. Do tej pory do "Bastionu" nie wróciłam, a coś czuję, że to mogłaby być ta najlepsza:) A przynajmniej początek tak zapowiadał...
UsuńPamiętam jak córka się tym torturowała;) Nie mam zamiaru nawet tknąć palcem, ze strachu;) Świetna recenzja:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-) A do książki nie będę Cię przekonywała, bo wiem, że wolisz Kinga w tym mniej strasznym wydaniu;)
UsuńMuszę wreszcie na nowo zabrać się za Kinga, bo mam ogromne zaległości :/
OdpowiedzUsuńMam identycznie... Zresztą wiedząc, ile utworów napisał (i ile mam nadzieję jeszcze napisze:)), nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła powiedzieć, że nie mam zaległości w lekturze jego dzieł :)
UsuńHaha fajnie zakończyłaś ten tekst, "To" nie czytałam, nie wiedziałam, że ono jest aż taaaaakie grube! Toż to szokers! Pewnie kiedyś przeczytam, bo mam wyzwanie z Kingiem i... wypadałoby ;) Zapowiada się dość ciekawie, brr:).
OdpowiedzUsuńTo prawda, jest hiper mega grube:) Nawet Słownik języka polskiego mam cieńszy :) Nie zmienia to faktu, że warto poświęcić kilka (-naście?) wieczorów na jego lekturę:)
UsuńTak dla zobrazowania: http://www.kultx.cz/wp-content/uploads/knihy_tloustka_to_stephen_king.jpg (zdjęcie nie moje, ale moja książka była bardzo podobna, chociaż wydawała się nieco cieńsza... ale tylko nieco;p)
1100 stron? O rany, lubię obszerne książki, ale takiej chyba jeszcze nie czytałam. Twórczość Kinga znam na razie raczej w niewielkim stopniu, ale bardzo mnie ciekawi, więc po tę powieść też na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuńTo również mój nowy objętościowy rekord i coś czuję, że... dłuuuugo takim pozostanie:)
UsuńUwielbiam Kinga, a tę książkę kupię, jeśli nie dostanę (nie ukrywam, że już wspominałam o niej kilku znajomym) ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę wymarzonego, pięknego prezentu pod choinką, albo na Mikołajki:) Oby tylko nie wszyscy znajomi wzięli sobie Twoją prośbę do serca i obyś nie znalazła kilku tomów książki z klaunem na okładce :) Pozdrawiam
UsuńMam wrażenie, że King w ogóle często ma problem z zakończeniami. Niesamowicie podobało mi się "Pod kopułą" - świetny klimat, realistyczny opis społeczności, przekonujące ukazanie mechanizmów rządzących ludźmi w stanie zagrożenia. Niestety, w końcu było zakończenie i King powinien się za nie smażyć w piekle.
OdpowiedzUsuń"Pod kopułą" nie czytałam, ale w "To" zakończenie bardzo mnie rozczarowało...
UsuńKinga chciałabym poznać lepiej - czytałam do tej pory tylko kilka książek (genialna "Zielona mila" i "Misery"; słaby "Rok wilkołaka"), a o "To" sporo dobrego słyszałam. Chociaż te ponad tysiąc stron nieco mnie przeraża :)
OdpowiedzUsuńMnie też przerażało, jednak po lekturze wiem, że było warto:)
Usuń