"Przelot bocianów" Hanna Kowalewska

Opis z okładki: Co robić, gdy z wielu dostępnych dróg zostaje jedynie ta, w którą nie zamierzaliśmy skręcać? "Przelot bocianów" – książka kończąca znakomity cykl o Zawrociu – to pełna emocji opowieść o samotności i budowaniu nowych więzi, o rozczarowaniu i nadziei, o zdradzie i prawdziwej miłości.
  Matylda odkrywa fakt, który przewraca jej dotychczasowe życie do góry nogami. Musi poukładać je od nowa, w zupełnie inną całość. Czy potrafi zrezygnować ze swobodnego życia? Jak zakończy się jej walka o siostrę i... z siostrą? Czy przegoni chmury, które zbierają się nad Zawrociem?(...)

Moja recenzja:
    Biorąc książkę do ręki, nie spodziewałam się po niej niczego szczególnego. Ja – lubująca się w dramatach absurdu, w Gombrowiczowskich „upupieniach” i „bembergach”, sięgająca po kafkowskie oniryzmy, bengtssonowskie przestępcze półświatki czy iwaszkiewiczowskie sensualizmy – czegoż niebanalnego mogłam spodziewać się po typowo kobiecej, na dodatek dość opasłej powieści „o zdradzie i prawdziwej  miłości”? A jednak…

Matyldę – główna bohaterkę – poznajemy w momencie, w którym jej dotychczas ułożone i idealne życie, jasno sprecyzowane plany oraz zawodowe aspiracje rozsypują się jak domek z kart. To, co dotychczas wydawało się być dobrze zaplanowanym i poukładanym światem, w jednej chwili zamienia się w świat, który rani, kaleczy i odziera z marzeń. Jedna wiadomość sprawia, że musi ona nie tylko na nowo odbudować swoje życie, poczucie własnej wartości i tożsamości, ale również stoczyć walkę ze światem, by znaleźć w nim miejsce dla siebie.
Razem z bohaterką przeżywamy jej samotność i odtrącenie. Dzielimy z nią smutki i radości. Ocieramy łzę z policzka, wspieramy w wyborach – i co najważniejsze – nie potępiamy. Na naszych oczach Matylda, odkrywając tajemnice przeszłości i prawdziwą naturę najbliższych, odkrywa również samą siebie. Kobietę piękną, niezależną i potrafiącą w pojedynkę przegonić ciemne chmury ze swojego życia. Odkrywa świat wspomnień i rodzinnego ciepła, który pozwala jej na nowo uczyć się ludzi, życia „nie w pojedynkę” i wrażliwości na piękno otaczającego ją świata. Świata Zawrocia.

Kowalewska pomiędzy okładkami zamyka świat zawrociańskiego dworku – piękny i magiczny. Zamyka dosłownie, nie pozwalając wedrzeć się do niego intruzom i nieproszonym gościom, mogącym podziwiać go jedynie zza płotu. Nam zaś otwiera bramy na oścież i wita kubkiem malinowej herbaty. Zaprasza do świata piękna, dobra i magii. Ale nie tej z tysiąca i jednej nocy, pełnej zaklęć i czarnoksięstwa, a tej zamkniętej w przedwojennych filiżankach ozdobionych złotkiem, w zakurzonych zdjęciach znalezionych przypadkiem na strychu, w porannej mgle otulającej pola, w zapachu malin, w dźwiękach fortepianu.
   Autorka wprowadza nas w świat zmysłowości. Zarówno zmysłowości w sensie doświadczeń sensualnych, jak i zmysłowości w znaczeniu erotycznym. Odkrywa przed czytelnikiem piękno jesiennych alejek, dźwięku deszczu obijającego się o okiennice, smaku świeżozerwanych jabłek, zapachu mroźnego powietrza o poranku. Wtopieni w tę sensualistyczną scenerię odkrywamy również uroki zmysłowych miłości, namiętności, bólu rozłąki i tęsknoty. Wszystko to, na tle wiejskiego krajobrazu oraz jesiennego powietrza, nasyconego sensualnością i delikatnym erotyzmem, sprawia, że zatapiamy się w lekturę wszystkimi zmysłami.

Kowalewska buduje swoją narrację jednak nie tylko wokół zmysłowego piękna i wyzwalanych przez niego emocji. Buduje ją głównie – jak robiła to również w poprzednich częściach cyklu – wokół przeszłości i wspomnień. Przeszłość, oraz jej determinizm to zagadnienia pierwszorzędne Przelotu bocianów. Stanowią one dla bohaterów utworu – szczególnie dla Matyldy – nie tylko dar, ale też ciężki bagaż doświadczeń.
W dworku odziedziczonym po babce bohaterka próbuje zmierzyć się z czasem. Niczym detektyw w spódnicy, próbuje rozwikłać rodzinne tajemnice, łącząc je ze sobą niczym elementy dawno zapomnianej układanki, by odkryć, że przeszłość jest tylko pozorna, a zapomniane obrazy, które, wydawałoby się, utraciły swoją siłę, w jednej chwili potrafią zawładnąć teraźniejszością.
Podróż Matyldy do Zawrocia to sentymentalna podróż do przeszłości, ale też, a może przede wszystkim, podróż w głąb samej siebie, podróż bardzo osobista, emocjonalna i niezwykle trudna. Przestrzeń dworku to dla niej przestrzeń mityczna. Nostalgiczna kraina wspomnień. Synestezyjno-zmysłowa arkadia czasu minionego. W tej utopijnej przestrzeni jest zarówno poczucie pustki i znikomość istnienia, jak i radość życia, żywioły tradycji, miłości i namiętności. To tutaj Matylda odnajduje poczucie bezpieczeństwa, stałości, ukojenie i szczęście.

Gdyby przyszło mi napisać streszczenie Przelotu bocianów, nawet bardzo szczegółowe, myślę, że zajęłoby ono nie więcej niż dwie strony wydruku. To nie jest książka, w której akcja goni akcję czy obfituje w niespodziewane jej zwroty. Nie jest to też książka, która wywróci nasz świat do góry nogami. Co takiego ma więc w sobie, że pomimo wielu przegadanych, często niepotrzebnych opisów, zbyt dużej liczby bohaterów czy leniwie toczącej się akcji, zachwyca i sprawia, że czytamy ją jednym tchem?
Ma to, czego oczekujemy od każdej książki, gdy otwieramy ją na pierwszej stronie – świat, który tak samo jak jest odległy i tajemniczy, tak samo jest nam bliski, dotykający codziennych problemów, a dodatkowo przy tym piękny, magiczny i sprawiający, że w jednej chwili przenosimy się do krainy złotych, jesiennych ogrodów i herbaty wypijanej na werandzie, w której to wszelkie problemy przestają mieć rację bytu.
I wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie… zakończenie. To ono sprawia, że po lekturze ostatniej części cyklu, mamy mieszane uczucia, co do tego, czy aby na pewno autorka na tej powieści poprzestanie. Dopiero w epilogu odnajdujemy to, czego nie dane nam było odnaleźć w 51 rozdziałach: niespodziewany zwrot akcji, zakazaną miłość i przestępstwo, którego zakończenia możemy się jedynie domyślać. Kowalewska w każdej części z uporem maniaka realizowała schemat zakończenia otwartego. O ile wcześniej było to uzasadnione, o tyle teraz, deklarując Przelot… jako książkę kończącą cykl, wydaje się dość dziwne i sprawiające wrażenie postawienia sobie (po raz kolejny) „otwartej furtki” do napisania kolejnej części…
Nie zmienia to jednak faktu, że książkę szczerze polecam, gdyż, jest to książka, która nie tylko oczaruje nas wnikliwą obserwacją życia i pięknym językiem, ale pozwoli również pośród cierpko-gorzkich smaków życia, zdrady, braku wsparcia i nienawiści, odnaleźć świat pełen niebanalnego humoru, piękna, miłości i ciepła.

Ocena: 6/10
Zwiastun książki dostępny >>tutaj<<
Za egzemplarz do recenzji dziękuję panu Arturowi G. Kamińskiemu.

Oficjalna recenzja książki (nieco skrócona) dla portalu Planeta Kobiet >>tutaj<<

O recenzji wspominają (FB): Imperium Kobiet >>tutaj<<, A. G. Kamiński >>tutaj<<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Gościu, będzie mi niezmiernie miło, jeśli nie tylko przeczytasz to, czym chcę się z Tobą podzielić, ale również zostawisz po sobie jakiś ślad, wyrazisz opinię, podzielisz się własnymi odczuciami, zachęcisz do dyskusji.

Jeśli chcesz polecić swojego bloga, proszę, zrób to!!:), ale tylko jeden raz - tyle mi w zupełności wystarczy. Na pewno do Ciebie zajrzę. Kolejne próby autoreklamy będą usuwane.

Również SPAM oraz obraźliwe/wulgarne komentarze będę bezwzględnie kasowała.