Opis z okładki: Co byście powiedzieli, gdyby brodaty notariusz wręczył wam akt kupna domu wykaligrafowany na papirusie zupełnie niezrozumiałym dla was pismem? Albo gdyby zatrudniony przez was stolarz okazał się fundamentalistą? A jeśli do tego wszystkiego musielibyście strzec się dżinnów? To wszystko może was spotkać gdy kupicie dom w Maroku.
Moja recenzja:
„Kto podąża (...) w stronę Orientu, czuje się – olśniony nazwami i obrazami, które mu on dostarcza – niezdolny do wyodrębnienia wyraźnego kształtu ani skończonej myśli”.
Valéry Paul.
Valéry Paul.
My, Europejczycy, wychowani w duchu wschodnio-zachodnich walk o pozycję w świecie, prześcigający się w coraz to nowych wynalazkach nauki i techniki, żyjący w świecie konsumpcjonizmu i przesiąknięci nowoczesnością, często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasz świat – dla wielu idealny i wymarzony – jest idealny tylko pozornie.
My, Europejczycy, nie rozumiemy tego, jak żyjąc w tym wygodnym i nowoczesnym świecie, można pośród rozwalających się darów i riadów oraz oślich odchodów zalegających na ulicach odnaleźć swój Eden. A można.
Suzanna Clarke wraz ze swoim mężem Sandym zakochują się w Maroku od pierwszego wejrzenia. Od pierwszego dźwięku marokańskich bryczek toczących się po brukowanych uliczkach. Od pierwszego zapachu cedrowego drewna i aromatu „tadżinu, który dolatuje z kuchennych okien, wypełnia powietrze, mieszając się z drożdżowym zapachem chleba i ciast wypiekanych w lokalnych piekarniach”. Od pierwszego smaku marokańskich przypraw i ostrych lokalnych potraw. Od pierwszego poczucia marokańskiej atmosfery, która sprawia, że żyjąc w wygodnym domu z jacuzzi i telewizorem, w jednym momencie pragnie już nigdy stąd nie wyjeżdżać.
Clarke w swojej książce opisuje niemal z pamiętnikarska dokładnością to, jak po jednej marokańskiej wycieczce postanowiła kupić dom w najbardziej „rdzennej” części tego państwa – w Fezie. Mieście prawie całkowicie wolnym od obcokrajowców, nowoczesności i ruchu ulicznego. Bez pieniędzy, bez znajomości języka, bez jakiejkolwiek większej wiedzy o panujących tam zwyczajach, biurokracji, prawie czy kulturze, decyduje się na najbardziej szaloną rzecz, jaką kiedykolwiek mogła zrobić.
Czy będzie to najlepsza decyzja w jej życiu i spełnienie marzeń? Czy wykształcona, inteligentna kobieta – fotograf, dziennikarka i pisarka w jednym – bez problemu poradzi sobie w mało rozwiniętej części afrykańskiego państwa? Czy wiedza i umiejętności zdobyte na największych uczelniach świata pomogą jej odnaleźć się w nowym świecie? Niestety… Nic nie okazuje się być takie łatwe i piękne…
„Nie mógł uwierzyć, ze mam zamiar zamieszkać w mieście, które on sam i jego znajomi opuściliby w okamgnieniu, gdyby tylko dostali pozwolenie na pracę gdzieś na Zachodzie”. Ona zaś nie mogła uwierzyć, jak można z takiego miejsca chcieć wyjechać… Dla niej było to miejsce magiczne i piękne pod każdym względem… Do czasu… Do czasu, kiedy postanowiła kupić w nim dom. Wszystko, co wydarzyło się później przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Nic już nie wyglądało tak pięknie i ładnie. Nic już nie wyglądało tak, jak miało wyglądać. Rozwalone riady nienadające się do renowacji, kolosalne koszty ich kupna i remontu, problemy ze znalezieniem właścicieli lokali, dokumenty napisane niezrozumiałym dla nikogo pismem, nierzetelni pracownicy i masa innych problemów, które zaczęły przerastać zarówno Suzanne jak i Sand’ego. Nic nie układało się tak, jak by chcieli. Nic nie było na tyle dobre, aby nie trzeba było tego naprawić i nic nie było na tyle złe… aby mogli zrezygnować ze swoich marzeń…
Autorka w cudowny sposób opowiada nam o cudownym kraju. Dostrzega jednak nie tylko jego cudowność ale również i mankamenty tego miejsca, nie szczędząc przy tym gorzkich słów. Opisuje życie w Maroku z najdrobniejszymi szczegółami. Poznajemy tradycyjne marokańskie potrawy, islamskie obrzędy religijne (np. obrzezanie) czy zwyczaje życia codziennego (np. konieczność zanoszenia sąsiadom chlebowego zakwasu do wypieku). I pomimo iż książka rozpoczyna się w momencie zrodzenia się pomysłu o kupnie domu a kończy wraz z ukończeniem w nim remontu, to pomiędzy informacjami o cenie wynajęcia robotników, wielkością ręcznie robionych gwoździ potrzebnych do renowacji a kolorami układanego zellidżu, znajdziemy informacje o historii miasta, o kulturze, zwyczajach, prawie, religii i o wszystkim tym, czego nie znajdziemy w żadnym przewodniku.
Dom w Fezie to pełna humoru i magii opowieść znanej reporterki, absolwentki europejskich uczelni, pięknej i inteligentnej kobiety, która wraz z mężem w jednej chwili postanowiła wywrócić cały swój dotychczasowy, wygodny świat do góry nogami, „by doświadczyć najintensywniejszych i najzabawniejszych przeżyć” w swoim życiu.
Razem z autorką doświadczamy wszystkimi zmysłami marokańskiej atmosfery, podróżujemy z nią po najodleglejszych zakątkach muzułmańskiej metropolii, słuchamy „opowieści ostatnich marokańskich bajarzy”, czujemy zapachy orientalnych potraw przygotowywanych na muzułmańskie święta, a – dzięki zawartym w książce fotografiom – podziwiamy piękno tego afrykańskiego raju na Ziemi.
Rozpoczynając poszukiwania własnego miejsca w Maroku, Suzanna stwierdza:
Nie było… ale już jest. Wystarczy przeczytać Dom w Fezie. Na 300 stronach tej niezwykłej książki, o kupnie domu w Maroku przeczytamy dosłownie wszystko. A przy okazji poznamy marokańską kulturę, odkryjemy cudowność feskiej medyny, poznamy zwyczaje panujące na marokańskich sukach i to wszystko, co sprawi, że sami zapragniemy odwiedzić to pachnące cedrem, olśniewające kolorami i szumem dziedzińcowych fontann, miejsce.
*Wszystkie cytaty pochodzą z: S. Clarke, Dom w Fezie, tłum. A. Oleksy-Sroga, Wyd. Lambook, Kraków 2012.
Ocena: 6/10
My, Europejczycy, nie rozumiemy tego, jak żyjąc w tym wygodnym i nowoczesnym świecie, można pośród rozwalających się darów i riadów oraz oślich odchodów zalegających na ulicach odnaleźć swój Eden. A można.
Suzanna Clarke wraz ze swoim mężem Sandym zakochują się w Maroku od pierwszego wejrzenia. Od pierwszego dźwięku marokańskich bryczek toczących się po brukowanych uliczkach. Od pierwszego zapachu cedrowego drewna i aromatu „tadżinu, który dolatuje z kuchennych okien, wypełnia powietrze, mieszając się z drożdżowym zapachem chleba i ciast wypiekanych w lokalnych piekarniach”. Od pierwszego smaku marokańskich przypraw i ostrych lokalnych potraw. Od pierwszego poczucia marokańskiej atmosfery, która sprawia, że żyjąc w wygodnym domu z jacuzzi i telewizorem, w jednym momencie pragnie już nigdy stąd nie wyjeżdżać.
Clarke w swojej książce opisuje niemal z pamiętnikarska dokładnością to, jak po jednej marokańskiej wycieczce postanowiła kupić dom w najbardziej „rdzennej” części tego państwa – w Fezie. Mieście prawie całkowicie wolnym od obcokrajowców, nowoczesności i ruchu ulicznego. Bez pieniędzy, bez znajomości języka, bez jakiejkolwiek większej wiedzy o panujących tam zwyczajach, biurokracji, prawie czy kulturze, decyduje się na najbardziej szaloną rzecz, jaką kiedykolwiek mogła zrobić.
Czy będzie to najlepsza decyzja w jej życiu i spełnienie marzeń? Czy wykształcona, inteligentna kobieta – fotograf, dziennikarka i pisarka w jednym – bez problemu poradzi sobie w mało rozwiniętej części afrykańskiego państwa? Czy wiedza i umiejętności zdobyte na największych uczelniach świata pomogą jej odnaleźć się w nowym świecie? Niestety… Nic nie okazuje się być takie łatwe i piękne…
„Nie mógł uwierzyć, ze mam zamiar zamieszkać w mieście, które on sam i jego znajomi opuściliby w okamgnieniu, gdyby tylko dostali pozwolenie na pracę gdzieś na Zachodzie”. Ona zaś nie mogła uwierzyć, jak można z takiego miejsca chcieć wyjechać… Dla niej było to miejsce magiczne i piękne pod każdym względem… Do czasu… Do czasu, kiedy postanowiła kupić w nim dom. Wszystko, co wydarzyło się później przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Nic już nie wyglądało tak pięknie i ładnie. Nic już nie wyglądało tak, jak miało wyglądać. Rozwalone riady nienadające się do renowacji, kolosalne koszty ich kupna i remontu, problemy ze znalezieniem właścicieli lokali, dokumenty napisane niezrozumiałym dla nikogo pismem, nierzetelni pracownicy i masa innych problemów, które zaczęły przerastać zarówno Suzanne jak i Sand’ego. Nic nie układało się tak, jak by chcieli. Nic nie było na tyle dobre, aby nie trzeba było tego naprawić i nic nie było na tyle złe… aby mogli zrezygnować ze swoich marzeń…
Autorka w cudowny sposób opowiada nam o cudownym kraju. Dostrzega jednak nie tylko jego cudowność ale również i mankamenty tego miejsca, nie szczędząc przy tym gorzkich słów. Opisuje życie w Maroku z najdrobniejszymi szczegółami. Poznajemy tradycyjne marokańskie potrawy, islamskie obrzędy religijne (np. obrzezanie) czy zwyczaje życia codziennego (np. konieczność zanoszenia sąsiadom chlebowego zakwasu do wypieku). I pomimo iż książka rozpoczyna się w momencie zrodzenia się pomysłu o kupnie domu a kończy wraz z ukończeniem w nim remontu, to pomiędzy informacjami o cenie wynajęcia robotników, wielkością ręcznie robionych gwoździ potrzebnych do renowacji a kolorami układanego zellidżu, znajdziemy informacje o historii miasta, o kulturze, zwyczajach, prawie, religii i o wszystkim tym, czego nie znajdziemy w żadnym przewodniku.
Dom w Fezie to pełna humoru i magii opowieść znanej reporterki, absolwentki europejskich uczelni, pięknej i inteligentnej kobiety, która wraz z mężem w jednej chwili postanowiła wywrócić cały swój dotychczasowy, wygodny świat do góry nogami, „by doświadczyć najintensywniejszych i najzabawniejszych przeżyć” w swoim życiu.
Razem z autorką doświadczamy wszystkimi zmysłami marokańskiej atmosfery, podróżujemy z nią po najodleglejszych zakątkach muzułmańskiej metropolii, słuchamy „opowieści ostatnich marokańskich bajarzy”, czujemy zapachy orientalnych potraw przygotowywanych na muzułmańskie święta, a – dzięki zawartym w książce fotografiom – podziwiamy piękno tego afrykańskiego raju na Ziemi.
Rozpoczynając poszukiwania własnego miejsca w Maroku, Suzanna stwierdza:
"(...) nie mieliśmy pojęcia, co należało zrobić, by kupić dom w Fezie. Nie mogliśmy liczyć na żadną pomoc, nie było pod ręką gotowych wskazówek z gatunku „zrób to sam” czy poradnika Jak kupić dom w Maroku".
Nie było… ale już jest. Wystarczy przeczytać Dom w Fezie. Na 300 stronach tej niezwykłej książki, o kupnie domu w Maroku przeczytamy dosłownie wszystko. A przy okazji poznamy marokańską kulturę, odkryjemy cudowność feskiej medyny, poznamy zwyczaje panujące na marokańskich sukach i to wszystko, co sprawi, że sami zapragniemy odwiedzić to pachnące cedrem, olśniewające kolorami i szumem dziedzińcowych fontann, miejsce.
*Wszystkie cytaty pochodzą z: S. Clarke, Dom w Fezie, tłum. A. Oleksy-Sroga, Wyd. Lambook, Kraków 2012.
Ocena: 6/10
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję serdecznie p. Arturowi G. Kamińskiemu.
Czytałam książkę o niemal identycznej tematyce - Dom kalifa. Z chęcią kiedyś porównam doświadczenia Suzanny Clarke i Tahira Shaha:)
OdpowiedzUsuńJa również z wielką chęcią porównam obie książki :) :)
Usuń