Opis z okładki: Marrakesz, plac Dżama al-Fna’. W powietrzu daje się wyczuć coś dziwnego a krwaworóżowy księżyc zwiastuje niebezpieczeństwo. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie bez śladu para turystów. Co wydarzyło się na głównym placu miasta, kiedy intrygującą parę kochanków widziano tu po raz pierwszy i ostatni? Czy ich zniknięcie to przypadkowa zbrodnia, czy zaplanowane morderstwo?(...)
Moja recenzja:
„Usiądź, proszę, dołącz do słuchaczy. Ziemia może wydać ci się twarda,
ale ja rozłożę przed tobą magiczny dywan słów, a ten wkrótce uniesie cię daleko
stąd. Pozwól, że naleję ci miętowej herbaty…”
Tymi słowy
marokański bajarz zaprasza nas w podróż. Niezwykłą. Tajemniczą. Upajającą.
Taką, która raz na zawsze zmienia życie i sprawia, że nic nie wydaje się takim,
jakim być powinno…
Krwaworóżowy
księżyc zabierający ludzkie cienie, woń popiołu unosząca się nad placem, chłód
wiatru i złowróżbny blask czerwonych błyskawic…
Ludzie zachowują się inaczej niż zwykle, mroźny
wiatr przeszywa na wylot, mrok gęstnieje a plac Dżama al-Fna’ przemienia się z
miejsca pięknego i czarującego w miejsce złowrogie i nieprzewidywalne. Potęguje
się strach. Ucieleśniają się złe siły i rozbudzają najgorsze żądze… To właśnie
tego wieczoru, kiedy „w powietrzu wisiało poczucie niebezpieczeństwa”, bębny
wydawały dźwięk budzący niepokój a „z nieba lała się krew”, para turystów
odmieniła życie mieszkańców Marrakeszu na zawsze…
Ona –
nieziemsko piękna gazela z hipnotyzującymi oczami. On – małomówny towarzysz jej
podróży. Oni – jedność w dwóch ciałach, niewyobrażalne porozumienie dusz i
tajemnica. Ta, którą próbuje odkryć Hasan – najsłynniejszy bajarz Marrakeszu, a
która od lat kładzie się cieniem nad marokańskim miastem. W magii słów, w
ulotności zdarzeń, w relatywizmie opowieści przedstawia nam historię, „jakiej
nigdy dotąd nie słyszeliście”. Historię tajemniczego zniknięcia pary kochanków
– „jego, jej, ich obojga albo żadnego z nich”. Historię, która „zdarzyła się
dwa lata temu… Zresztą równie dobrze mogła mieć miejsce pięć, dziesięć albo
nawet dwadzieścia pięć lat temu”. To nie jest istotne.
„To ci dopiero opowieść szkatułkowa!
A nawet opowieść szkatułkowa zawarta w innej
opowieści szkatułkowej.
Fantastyczny róg obfitości”.
Hasan w swoją
opowieść wciąga wszystkich, którzy tego wieczoru zgromadzili się na placu i z
zaciekawieniem słuchali słów mistrza. I tak oto jedna historia rodzi kolejne. Jedną
po drugiej. Jedną obok drugiej. Jedną w drugiej… Zazębiają się i łączą. Dopełniają
i wykluczają. Wyjaśniają niewyjaśnione i podważają to, co pewne. Ostatecznie
okazuje się, że turystów widzieli wszyscy, nikt jednak nie potrafi wyjaśnić, co
się z nimi stało. Zniknęli, zostali zamordowani czy zręcznie zaplanowali całą
mistyfikację? Mimo iż, każda z opowiadanych historii staje się uzupełnieniem
poprzedniej, to wszystkie razem wcale nie tworzą spójnej całości. Wręcz
przeciwnie – powstaje coraz więcej niedomówień i niewiadomych. Coraz bardziej tajemniczych
i coraz bardziej magicznych. Często gubimy się pośród nich. Mylą nam się
miejsca, osoby, zdarzenia. Nie ułatwia nam sprawy również to, że każda historia
opiera się na wspomnieniu, wyobrażeniu, złudzeniu. Nie na prawdzie, bo ta – jak
się okazuje – dla każdego jest inna.
„What matters in the end is the truth”.
Prawda. To ona
teoretycznie ma być kanwą opowiadanych historii i elementem, który sprawi, że
tajemnica zaginięcia turystów w końcu zostanie rozwiązana. Ostatecznie okazuje
się jednak, że to wcale nie prawda jest najważniejsza, a osobiste przeżywanie.
Subiektywizm. Magia wyobraźni. To wszystko, co ukryte gdzieś pomiędzy słowami.
Na niewidzialnych niciach naszych pragnień, snów i namiętności.
Czym zatem
jest prawda? Czy możemy określić tę jedną i niepodważalną? Okazuje się, że
jedna prawda wcale nie jest taka oczywista a z każdą kolejną historią rodzi się
kolejna, inna prawda. Tak więc, do samego końca nie wiemy, kim tak naprawdę
byli turyści. Czy kobieta była olśniewająco pięknym aniołem i rajskim ptakiem czy
ibisem grzywiastym i przerażającą diablicą, wodzącą mężczyzn na pokuszenie? Czy
mężczyzna był Aniołem śmierci, uosobieniem „naszego własnego strachu”, zwykłym
pisarzem lubującym się w hinduskich piosenkarzach czy jedynie cieniem nie
posiadającym lustrzanego odbicia? Czy byli małżeństwem czy kochankami
uciekającymi przed zemstą zdradzonego męża? Czy ukrywają się w bezkresie
pustyni czy też jak duchy powracają do Marrakeszu, aby odnaleźć ukochaną osobę?
A może nie było ich w ogóle... Może są wytworem zbiorowej wyobraźni.
Halucynacją. Snem...
Mnożą się
wątpliwości. Fakty przestają być wiarygodne. Pytania pozostają bez odpowiedzi.
Tej jednej odpowiedzi, która pozwoliłaby ustalić przebieg wydarzeń i
uchroniłaby brata Hasana przed niezasłużoną karą…
Bajarz z Marrakeszu prowokuje. Pobudza.
Rozpala wszystkie zmysły. Sprawia, że pośród zapachu orientalnych przypraw, smaku
miętowej herbaty i dźwięku trzaskającego ogniska, zatapiamy się w tajemniczą historię
kochanków każdą cząstką naszej wyobraźni. Widzimy portrecistów siedzących na
placu, słyszymy mroczne odgłosy bębnów, których „rytm pobudza bicie serca i
ogarnia duszę”, czujemy unoszącą się w powietrzu woń popiołu i lodowato zimne
krople rosy na szklankach z wrzątkiem. A wszystko to otulone magią Baśni z tysiąca i jednej nocy, zatopione
w kolorach orientu i okraszone pięknymi rodzinnymi opowieściami o dorastaniu,
braterskiej miłości, męskiej dumie i niewyobrażalnym poświęceniu.
Bajarz… nie daje nam żadnych jednoznacznych
odpowiedzi. Niczego nie sugeruje. Niczego nie wyjaśnia. Daje nam za to coś
więcej – wprowadza nas do świata wyobraźni. Uzmysławia, że wszystko jest iluzją
a to jak postrzegamy świat, zależy zarówno od tego, z której strony na niego
patrzymy, jak i od tego, co znajduje się na dnie naszego serca.
Roy-Bhattacharya
pomiędzy okładkami zamyka niezwykłą i tajemniczą historię. Historię piękną i
tragiczną zarazem, realną i magiczną, znaną każdemu a jednocześnie nieznaną
nikomu. O niej – sprawczyni całego zamieszania i o nim – pisarzu, który całkiem
nieświadomie, stwarza jedną z najpiękniejszych i najbardziej magicznych
marokańskich opowieści, którą bajarze Marrakeszu latami będą opowiadać,
opowiadać, i opowiadać… Historię piękna, magii, marokańskiej tradycji,
rodzinnych zwyczajów, wyobraźni i miłości. Tej, która porusza najgłębsze
zakamarki ludzkich uczuć. Tej, która przemienia człowieka. Tej, dla której warto
żyć… Bo miłość „to dotyk, dźwięk, smak,
zapach, widok; wszystko to, z czego składa się świat”…
Ocena: 6/10
Ja nie wiem jak to się stało, ze ta książka jakoś mi umknęła. :) Musze się za nią rozejrzeć...
OdpowiedzUsuńCieszę się więc, że dowiedziałaś się o niej dzięki mnie:)
UsuńKsiążkę polecam, szczególnie tym, którzy lubią orientalne klimaty, ale nie tylko. Ci, którzy lubią niebanalne lektury, magiczne historie i nutkę tajemniczości również znajdą coś dla siebie :)
Dziękuję za odwiedziny:)