Opis wydawnictwa: Kaktus, zmęczony starszy pisarz wyjeżdża do miasteczka Kleofasów. Tutaj świat toczy się powoli (...) Chce znaleźć swój prawdziwy głos, prawdziwego siebie. Gdzie on jest? W Kleofasowie czy w Warszawie? U boku dwudziestoletniej tancerki czy przy emerytowanej bibliotekarce, miłośniczce Prousta? (...)
Lekka, oniryczna, skrząca się humorem i liryzmem narracja przypomina nieco realizm magiczny. Nostalgia miesza się tu ze śmiechem, prawda ze zmyśleniem ,rzeczywistość ze snem w błyskotliwej, subtelnej narracji.
Moja recenzja:
Przychodzi taki moment w życiu,
kiedy trzeba wybrać drogę. Tę jedną. Właściwą. Dokonać wyboru. Postawić jeden
właściwy krok. W przyszłość. W nowe życie…
Przed takim
wyborem staje główny bohater powieści – Kaktus. Podstarzały pisarz, który w
poszukiwaniu własnego miejsca, opuszcza wielkomiejski świat, osiedlając się w
Kleofasowie – małym miasteczku niedaleko Sandomierza, gdzie pośród zapachu lip
i szumu rzeki czas płynie wolniej a ludzie z daleka pozdrawiają skinieniem głowy
i serdecznym uśmiechem. Tylko czy Kaktus odnajdzie tu to, czego szuka? Czy
dokona właściwego wyboru?
„Zamiast pisać, chłonę krajobrazy i zapachy, upajam się ciszą, powolnym przeciekaniem życia przez palce. I regularnie popijam z innymi emerytami oraz zbiegłymi cywilizacji, jak ja, artystami, bo ileż się można upajać na duszy. Ciału też się coś czasem należy”.
Poznajemy
świat bohatera, w jego najdrobniejszych szczegółach. Śledzimy codzienne
czynności, dotykamy myśli. Obserwujemy, jak zmaga się z pisarską niemożnością,
bólem nietworzenia. Jak spacerami, zakrapianymi spotkaniami z Prezesem banku i
malarzem Lichotą, odwiedzaniem targu staroci, wylegiwaniem się do południa i
czytaniem kolejnych, przypadkowo wybranych książek zapełnia czas przeznaczony
na pisanie. Ten czas, który tu, w urokliwej, spokojnej mieścinie, miał być
czasem twórczego powrotu i odrodzenia. Czasem natchnienia. Odnalezienia weny.
Niestety, jak
się okazuje, ani ucieczka od szumu i zgiełku stolicy, ani piękne, malownicze
krajobrazy, ani cisza i spokój Kleofasowa, nie są w stanie obudzić w nim
pisarza na nowo. Artystycznie wypalony, niczym flâneur snuje się ulicami miasta i nadrzecznymi ścieżkami, w
poszukiwaniu tego, co da mu natchnienie. A to… przychodzi nieoczekiwanie, wcale
nie stąd, gdzie go szukał… Przychodzi w magii słów, w magii rzeczy, w magii…
Znosząc do
mieszkania coraz to nowe przedmioty, zakupione na targu staroci u pana Gapko,
odkrywa, że te… potrafią mówić. Ba, nie tylko mówić, ale i widzieć, czuć,
pamiętać, przeżywać. A on, nie tylko potrafi je słyszeć i rozumieć, ale też z
nimi rozmawiać, odczytywać ich emocje, czuć ich ciepło. Tak staje się ich
spowiednikiem. Spowiednikiem rzeczy.
A one,
nieoczekiwanie, stają się źródłem jego weny. Nieoczekiwanie, bo to nie one
miały nim być. Zawłaszczyły sobie ten przywilej, odebrały kobietom. Bo to
kobiety, jak wiadomo, były, są i będą natchnieniem artystów, muzami pisarzy. One
również miały być natchnieniem Kaktusa. A raczej jedna z nich. Która? Nie
wiadomo… Obie walczyły o jego duszę. Obie piękne. Obie różne. Jedna – oczytana
i inteligentna, uwielbiająca Prousta emerytowana bibliotekarka – Adelajda,
druga – studentka, aktorka-amatorka – Marchewka. Jedna – uosobienie spokoju i
bezpieczeństwa, druga – buntu i awangardy. Miały być natchnieniem, muzą,
przyczyną. Ostatecznie stały się personifikacją wyboru artystycznej drogi…
Czytając Spowiednik… miałam nieodparte wrażenie,
że książka ta ma wiele wspólnego z Zapachem
trzciny. Bohaterowie obu książek wyjeżdżają z wielkiego miasta do małego,
urokliwego miasteczka w poszukiwaniu własnego ja. Momentami miałam wrażenie, że
Kaktus i Tomasz to jedna osoba. Jedna osoba – różne dylematy. Początkowo –
dylemat człowieka poszukującego swojego miejsca w świecie i wybrania właściwej
drogi życiowej, później – dylemat pisarza poszukującego swojego natchnienia i
wybrania właściwej drogi artystycznej. Obydwaj potrzebują zmian,
przewartościowania, odkrycia własnej tożsamości, o obydwu toczy się walka.
Walka o duszę – człowieka, artysty. Walka metafizyczna, gdzieś z pogranicza
jawy i snu, gdzie nierzeczywiste miesza się rzeczywistym, gdzie Smętek ćmi
swoją fajeczkę a miejscowy kloszard wypija kolejny łyk najtańszego wina...
Spowiednik rzeczy to trzecia książka
Wojciecha Bauera, którą dane mi było przeczytać. Kolejna, która nie
rozczarowuje a oczarowuje i zachwyca. Kolejna, w której autor udowadnia, że
jest mistrzem słowa, królem szczegółu, poetyckich opisów, magicznych metafor.
Przedstawia piękno konkretne, dostępne zmysłowo. To, które zachwyca w każdym, nawet
najmniejszym szczególe i daje czytelnikowi możliwość wtopienia się w wypełnioną
zapachami, barwami i melodiami rzeczywistość. Odkrywa przed czytelnikiem
nieznane makro- i mikorświaty. W magii słów, w kropli deszczu, w zapachu lipy,
w smaku wina wypijanego do obiadu…
Spowiednik… to piękna i magiczna książka
o życiu nierozerwalnie związanym ze sztuką, o bólu i szaleństwie tworzenia, o nostalgii,
namiętnościach skrywanych pod skorupą tego, co wypada, o dokonywaniu wyborów, które
determinują nasze życie, o pragnieniach, pięknie ukrytym w cieple majowej nocy
i o magii, która przenika ten, jakże prawdziwy i rzeczywisty, świat…
*Wszystkie cytaty pochodzą z: W.
Bauer, Spowiednik rzeczy, Wyd. Koobe,
Kraków 2013.
Ocena: 7/10
Ocena: 7/10
- Zobacz również: Recenzja "Zapachu trzciny" i "Wszystkie nieba"
Tematyka ponadczasowa, nic więc dziwnego, że tak dobrze się czyta tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie - temat ponadczasowy, uniwersalny:), ale książkę czyta się dobrze nie tylko dlatego, choć dlatego też:)
UsuńSerdecznie polecam:) Myślę, że powinno Ci się spodobać:)
OdpowiedzUsuńO, książka dla mnie! Chociaż boję się sięgnąć po - tematyka pojawia się dość często. Ale może w ciekawy sposób przedstawiona, chyba się rozejrzę za. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że tematyka poszukiwania artystycznej drogi przez "wypalonego" artystę pojawia się dość często, ale zaręczam, że książka wcale przez to nie traci:) Poza tym właśnie sposób przedstawienia - połączenie realizmu z oniryzmem i magią - czyni, że książka zyskuje i staje się wyjątkowa, inna niż wszystkie:) Nie powinnaś się zawieść:)
UsuńBardzo zachęcająca recenzja. Nie znam jeszcze twórczości tego autora, tym chętniej sięgnęłabym po tego ebooka...
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do sięgnięcia nie tylko po tę książkę, ale również i po wcześniejsze. Zaręczam, że warto:)
UsuńPozdrawiam:)
Pamiętam Twoją świetną recenzję "Zapachu trzciny". Nawet od razu zakupiłam tę książkę. Widzę, że warto przeczytać obie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWarto. Nawet nie obie a trzy, bo "Wszystkie nieba" również zasługują na uwagę. Nawet bardziej niż "Spowiednik...".
UsuńPozdrawiam Olu:)