Moja recenzja:
Sans toi, les émotions d’aujourd’hui ne
seraient que la peau morte des émotions d’autrefois [1].
Uwielbiam ten cytat. Uwielbiam film. Zresztą nie tylko ten. Całe kino francuskie ma dla mnie jakąś niewytłumaczalną magię, dlatego, kiedy Zamordowana sjesta trafiła w moje ręce, a na okładce przeczytałam, że pierwsza książka tego autora – Pierwszy łyk piwa i inne drobne przyjemności – „stała się inspiracją filmu Amelia Jean-Pierre’a Jeuneta”, nie mogłam tej książki nie kupić. Nie zniechęciło mnie nawet to, iż nie czytałam pierwszej części.
On. Człowiek.
Zwykły, przeciętny, oglądający futbolowe mecze i wylegujący się na kanapie w
upalne popołudnia. I Ona. Magia.
Zamknięta w drobiazgach, w codziennych czynnościach, porannych
rytuałach. W sportowych emocjach, w rozkoszy jedzenia, w tajemnicach starej
porcelany.
On. W
najmniejszym detalu potrafi dostrzec, to, czym codziennie żyjemy, a na co, nie
zwracamy uwagi. Z braku czasu, w natłoku pracy i innych ważniejszych spraw,
zapominamy o tych małych, codziennych przyjemnościach. O szczęściu, które daje
zapach porannej kawy, piękno porannych przymrozków, rozmowa o obejrzanym
filmie, „popołudniowa melodia, do której w promieniach słońca tańczył jasny pył
– pieśń o miętowych cukierkach zamkniętych w słoiku (…) metaliczna muzyka
wypełniająca ciszę pośród świeżego chłodu, zapachów, półmroku…”
Zamordowana sjesta, to jednak
nie tylko książka o przyjemnościach i małych-wielkich szczęściach. To również
książka o zmartwieniach, obcości, samotności, o tytułowej sjeście przerwanej
przez przyjazd gości, o sąsiadach mijanych bez słowa na ulicy.
"Prawy policzek lekko przytulony do ramienia. Zabawne. Dawniej do tego
trzeba było dwojga. Takim gestem ktoś dopraszał się czegoś bez słów –
pieszczoty, pocałunku, przytulenia (…) A teraz robisz to sam. Gdzieś pośrodku
placu lub w połowie chodnika (…) Wszędzie to wyznanie słabości, tęsknota za
czyimś głosem, za obecnością kogoś, kogo właśnie tu nie ma. Chodzi rzecz jasna
o to, by pogadać sobie przez komórkę (…) Lecz wciąż pozostał ów z lekka zadumany
wygląd ludzi żeglujących w tłumie w kokonach własnej samotności".
źródło: pariskimwrites.blogspot.com |
Opis na
okładce jest niezwykle obiecujący. Że kontynuacja bestsellera, że pisarz
niezwykle znany, że wcześniejsza powieść w samej Francji osiągnęła sprzedaż
miliona egzemplarzy, w końcu, że stała się inspiracją filmu Jeuneta. Wydawać by
się mogło, że skoro kontynuacja, że tematyka ta sama, to może i Zamordowana sjesta zachwyci… Chyba to
tak nie działa… Sama książka w Polsce znana nie jest. Na portalu Lubimy Czytać, który dla mnie jest jako
takim wyznacznikiem chociażby poczytności, zadeklarowanych jest 7 osób (!!!),
które tę książkę przeczytały. Ocena wypada jeszcze gorzej. Skąd takie
rozbieżności? Czy polscy czytelnicy nie potrafią docenić arcydzieła? Czy też
może to Francuzi zachwycają się przeciętna książką? Nie wiem. Mogę się jedynie
domyślać, że jednak różnica kulturowa ma znaczenie. Bo czyż nie zachwycalibyśmy
się bardziej książką, która pięknym językiem opisuje magię towarzyszącą grze w
klasy, smaku gumy Turbo i mleka w szklanych butelkach, uroku mieszkania w
blokach z wielkiej płyty czy zbierania historyjek z Kaczorem Donaldem? Myślę,
że z chęcią poczytalibyśmy zarówno o absurdach PRL-owskiej rzeczywistości jak i
dzisiejszym szale na portale społecznościowe. O naszej, polskiej – szarej i
codziennej – magii, którą (podejrzewam) trudno nam dostrzec w smaku francuskiej
bagietki czy wyścigu Tour de France…
Dla mnie
jednak, książka przez to wcale nie traci. Uwielbiam francuski klimat, a Zamordowana sjesta właśnie w takim
klimacie jest utrzymana. W końcu to… francuska książka! :)
Jest jednak
jedno, małe ‘ale’. Każdy rozdział mieści się zaledwie na 1-2 stronach a skoro
autor opisuje coś, co wywiera na nim nieprzeciętne wrażenie, to nie powinien
ograniczać się do zawarcia tego w kilku zdaniach. To trochę tak, jakbym
zachwycała się czymś na miarę napisania o tym książki, a potem ograniczyła się
do stwierdzenia „ale to fajne było”… Nie zmienia to jednak faktu, że książka
może się podobać. Zarówno język, jak i to, w jaki sposób autor opisuje
najzwyklejsze (czasem śmieszne, np. jedzenie karczocha) rzeczy, emocje i czynności.
Zamordowana sjesta to książka o
codziennych, małych cudach życia. O tym, co nadaje mu smak, co sprawia, że
zatrzymujemy się na chwilę, by porozmawiać, wspomnień, przeżyć dogłębnie. Bardziej.
Mocniej.
To książka o
życiu. Nieraz nieludzkim, brutalnym, skazującym na samotność, ale do bólu
prawdziwym. Takim, gdzie pośród tej brutalności i samotności jest miejsce na
radość. Choćby tę najmniejszą, zamkniętą w łyku porannej kawy.
*Wszystkie cytaty pochodzą z: P. Delerm,
Zamordowana sjesta, tłum. W. Brzozowski, Warszawa 2005.
[1] (fr.) Bez ciebie dzisiejsze wzruszenia byłyby tylko martwym naskórkiem dawnych uniesień; Amelia, reż. Jean-Pierre Jeunet
[1] (fr.) Bez ciebie dzisiejsze wzruszenia byłyby tylko martwym naskórkiem dawnych uniesień; Amelia, reż. Jean-Pierre Jeunet
Ocena 7/10
Ooo, jakoś o tej książce nie słyszałam. :) A widzę, że warto ją poznać. :)
OdpowiedzUsuńZachęcam. Myślę, że warto:)
UsuńWstyd się przyznać, ale nie słyszałam ani o tej książce, ani o wcześniejszej. Myślę, że chętnie dam jej szansę, chociaż trochę obawiam się czy zachwyci mnie powieść o zwyczajnych, codziennych czynnościach.
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd :-), a obawy uzasadnione. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu się spodoba, ale książka długa nie jest, rozdziały są króciutkie, więc szybko się ja czyta, dlatego nawet jeśli nie przypadnie Ci do gustu, to "strata czasu" nie będzie wielka:)
UsuńJak tylko nadarzy się okazja to sięgnę :)
UsuńJa również nic o tej pozycji nie słyszałam. Fajnie, że pojawiła się jej recenzja, bo będę miała ją na uwadze, przy poszukiwaniach (biblioteka, księgarnia etc) : )
OdpowiedzUsuńW księgarniach będzie raczej trudno ją dostać, bo książka nowa nie jest, ale biblioteki, antykwariaty czy str. internetowe jak najbardziej:) Pozdrawiam:)
UsuńBardzo ciekawa pozycja. Ja od czasu do czasu lubię poczytać takie króciusieńkie rozdziały - o ile są wyważone i dobrze poprowadzone. Jak mi wpadnie kiedyś w łapki, to dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem rozdziały mogłyby być dłuższe, niemniej te, które są są dobrze poprowadzone i nie ma się wrażenia "niedokończenia", "niedopowiedzenia", a to najważniejsze:)
UsuńA książkę oczywiście polecam:)
Ale to niedopowiedzenie zostawia po sobie niedosyt i chęć do czytania dalej.
UsuńTo z jednej strony, a z drugiej totalnie Cię rozumiem, bo jak kończy się bez ładu i składu, to to też nie robota:).
Dokładnie o to mi chodziło. Może nieco źle się wyraziłam:)
UsuńNiedopowiedzeniom, które sprawiają, że czytelnik sam musi sobie coś dopowiedzieć, domyśleć, do-rozważyć, mówię stanowcze "tak". "Nie" mówię tym, które nie tylko nie zmuszają do rozważań, ale na dodatek wprowadzają chaos i poczucie, że czegoś brakuje.
Na szczęście w tej książce nie ma tych drugich... Zresztą pierwszych też niewiele:) Ale książka na tym kompletnie nie traci:)
Pięknie brzmi... "O małych cudach życia". I jak tu jej nie przeczytać? Z wielką chęcią :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że zachęciłam Cię do lektury:)
UsuńJa też uwielbiam "Amelię" i jestem ciekawa tej "Zamordowanej sjesty". :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz:)
Usuń