Pożegnalnie


     I stało się. Po wielu miesiącach rozbratu z blogiem, nadszedł czas, aby się pożegnać. Definitywnie. Dziękuję za to, co już minęło i za to, co już zawsze we mnie zostanie.
     Moje życie przez ten czas wywróciło się o 180 stopni i to wielokrotnie, a blog spadł na dół listy spraw ważnych. Niestety, jak już spadł, tak już nie powrócił. Nadszedł więc czas, aby przestać się oszukiwać, że może jednak, że dam radę, że znajdę czas, że jeszcze wrócę... Nie, nie wrócę. Ani teraz, ani za tydzień, ani za miesiąc. Może kiedyś... w dalekiej przyszłości... może...
    A więc Żegnam się z Wami - tymi, którzy mnie jeszcze pamiętają i z tymi, którzy zdążyli zapomnieć (co zrozumiałe). Twórzcie. Czerpcie przyjemność z tego, co robicie. Kochajcie. Delektujcie się codziennymi cudami. Cieszcie się każdą chwilą. Żyjcie. LoveYou.
Margoo. 

blogowy burnout.

     Bardzo długo, przybierałam się do napisania tego posta. Długo starałam się poukładać wszystko to, co ostatnio dzieje się w mojej blogowej duszy. Każdego kiedyś dopada zły okres, syndrom wypalenia. Ostatnio dopadł i mnie. Brak ochoty na pisanie, brak zaangażowania i poczucie, że nie ma sensu, że może pora z tym skończyć. Od mojego ostatniego wpisu minął miesiąc, a ja nie mam ochoty zamieścić kolejnego. Zastanawiałam się nad przyszłością bloga. Nie chcę go usuwać, jednak wiem, że w ostatnim czasie jakoś mi z nim nie po drodze. Może to brak czasu, może chęć zmiany, może jeszcze coś innego. Nie wiem. Wiem natomiast, że muszę odpocząć, dlatego też muszę Was przeprosić za brak aktywności w najbliższym (albo nieco dłuższym) czasie. Oczywiście Wasze blogi będę odwiedzać, chociaż pewnie też z nieco mniejszą częstotliwością.
Dziękuję za wszystko. Margoo.

"Na nieludzkiej ziemi" Józef Czapski

Opis z okładki: "Na nieludzkiej ziemi" wpisuje się, wraz z "Innym światem" Herlinga-Grudzińskiego i "Archipelagiem Gułag" Sołżenicyna, we wstrząsający kanon świadectw hekatomby cierpień, jakie zgotowała światu komunistyczna utopia realizowana z niewyobrażalnym okrucieństwem przez sowiecki aparat przemocy i ucisku.

Moja recenzja: 
         Wydawać by się mogło, że o niemieckich i sowieckich obozach napisano już wszystko, że powstały na ten temat niezliczone ilości książek, że my - ludzie nadal nie mogący uwierzyć w ogrom tamtego okrucieństwa - odkryliśmy już całą prawdę. Jakże się mylimy (albo ja nie umiem wystarczająco dobrze szukać). O ile książek opisujących życie w niemieckich obozach koncentracyjnych (lagrach) jest sporo, o tyle pozycji z literatury łagrowej opisujących trudy życia w sowieckich obozach pracy przymusowej jest niewiele (nie mówiąc już o poezji łagrowej; dotarłam tylko do jednego takiego zbioru wydanego w Polsce). Cieszy jednak fakt, że te wspomnienia, które są dostępne, są na tyle obszerne, że pozwalają nam dogłębnie poznać to, czego doświadczyć nigdy byśmy nie chcieli...