"Zapach trzciny" Wojciech Bauer

Opis z okładki: "Przycisnął lekko gaz, mijając znak końca obszaru zabudowanego. Otoczył go ciemny, ale jakoś tak przytulny, mimo deszczu, las. Opuścił trochę okno, niewiele, by nie pozwolić kroplom dostać się do środka, za to pozwolić na to powietrzu. Boże, jak człowiekowi może brakować zapachu? Żywiczne sosny - one tak pachną tylko tutaj. Sosna to pospolite drzewo. Lasy sosnowe są wszędzie: na Mazowszu, Pomorzu, nawet na Śląsku. Ale pachną jakoś nie tak? Zapach żywicy, zapach wilgotnej ściółki, grzybów, czegoś niezidentyfikowanego? Pamięć zapachu ogniska pojawiała się w tej kompozycji jak kardamon w rasowych perfumach. Aromatowa homeopatia. Zapach nostalgii. Podróże w strony dzieciństwa nigdy nie stały się rutyną, choć swego czasu przemierzał trasę ze trzy razy w roku, a - bywało - częściej. Nie jechał. Zawsze wracał.”


Moja recenzja:
 Z książką zetknęłam się w momencie pisania pracy magisterskiej. Jako że temat jej brzmiał: "Przestrzeń węchem czytana" (z późniejszym podtytułem "Percepcja zapachów w Pachnidle. Historii pewnego mordercy Patricka Süskinda, opowiadaniach Jarosława Iwaszkiewicza i Zapachu trzciny Wojciecha Bauera)  trafiłam na nią dość szybko, przeglądając strony internetowe w poszukiwaniu utworów, na których mogłabym oprzeć swoją pracę. Mój początkowy entuzjazm opadł jednak tak szybko, jak szybko się pojawił. Okazało się, że książka - mimo iż wydana 4 lata wcześniej - była prawie niemożliwa do zdobycia. Nie zniechęcona jednak tym faktem, po dwumiesięcznych staraniach i oczekiwaniu, trzymałam ją w rękach...
Tak oto zaczęła się moja podróż po olfaktorycznej krainie wspomnień i słowiańskiej magii...

Jarosław Leon Iwaszkiewicz...

… to autor…

- który był wybitnym poetą, prozaikiem, dramatopisarzem, eseistą i tłumaczem w jednym. A dla mnie, dodatkowo - autorem najpiękniejszych polskich opowiadań, w których maluje piękną, sensualną rzeczywistość

- który jako jedyny potrafi w pełen wirtuozerii sposób oddać sensualne i zmysłowe piękno otaczającego świata

- dla którego ważniejsze niż słowo, znaczenie czy duchowość są barwa, dźwięk smak i zapach

- który – jak stwierdza Emil Breiter –„widzi i rozumie barwy, przez tony i tęcze kolorów układają się jego sympatie i niechęci. Ludzie nie są tem, czem są w istocie, lecz tem jaki mają kolor oczu lub włosów[1]

Kolejny sukces...

KOLEJNY sukces…
   Do srebrnego medalu Mistrzostw Świata, do Mistrzostwa Europy z 2009 i brązowego medalu Mistrzostw Europy z 2011 roku, do srebrnego medalu Pucharu Świata i brązowego zeszłorocznej Ligi Światowej dokładamy złoto tegorocznej światówki. Jeśli jeszcze dodać do tego historyczne złoto Igrzysk Olimpijskich, to robi się pokaźna kolekcja. A wierzę, że 12 sierpnia powiększy się ona o kolejny krążek.

   W wielkim stylu wygrywamy 14 z 16 rozegranych meczy: 10/12 w fazie interkontynentalnej oraz 4/4 w Sofii (w fazie finałowej). Czterokrotnie pokonujemy Mistrzów Świata – Brazylijczyków, do zera ogrywamy wicemistrzów świata – Kubańczyków, do zera wygrywamy w półfinale z gospodarzami imprezy – Bułgarami, do zera wygrywamy w finale z Mistrzami Olimpijskimi – Stanami Zjednoczonymi – i wracamy do Polski ze złotymi medalami na szyi oraz z awansem na trzecie miejsce w rankingu FIVB.