Moja recenzja:
Stephen King. Autor, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Mistrz horroru, a dla wielu mistrz prozy w ogóle. Czy dla mnie? Nie. Wiem natomiast, że To jest jedną z tych (jakże nielicznych) książek, które wywarły na mnie ogromne wrażenie. Ogromne. A może nawet jeszcze większe...
Bill, Stan, Mike, Richie, Beverly, Eddie i Ben. A po drugiej stronie nieznane To. I Derry. Miasto, które w powieści staje się symbolem miejsca mrocznego, kryjącego śmiertelne tajemnice. Miasto, w którym zalęgło się bliżej niedookreślone Zło przybierające najróżniejsze postaci. Bywa wielkim ptakiem, głosem z rur, wilkołakiem, trędowatym, zmarłym bratem, mumią. Najczęściej jednak pojawia się pod postacią klauna Pennywise'a przechadzającego się z garścią balonów. Paradoksalnie... to właśnie wtedy jest najbardziej przerażające.